MUZEUM ETNOGRAFICZNE W TOKARNI – POWRÓT DO PRZESZŁOŚCI

– Bardzo lubimy wycieczki. Gdy gdzieś jedziemy, zwiedzamy, to uczymy się więcej, niż gdybyśmy czytali to w książkach, bo uczestniczymy w czymś, doświadczamy. W muzeum etnograficznym czułam się jak w innej epoce. Inny świat, inna rzeczywistość. Ludzie z tamtych lat naprawdę mieli ciężkie warunki życia. To wyjątkowe miejsce. Byłam tak zauroczona tymi widokami, że nawet zapomniałam o telefonie komórkowym – mówi Klaudia Matejska, wychowanka OSiW OHP w Starachowicach. Ta wypowiedź jest najlepszym podsumowaniem wycieczki, którą – w ramach programu „Powrót do epoki folkloru” realizowanego przez Ośrodek, odbyli jego wychowankowie pod opieką wychowawcy, pani Eweliny Lewkowicz. Wyjazd organizowała Świętokrzyska Wojewódzka Komenda OHP. 27 listopada, trzy grupy uczestników, z trzech ośrodków OHP – skarżyskiego Hufca Pracy, Ośrodka Szkolenia i Wychowania ze Starachowic oraz 13-7 Hufca Pracy z Pińczowa, wyruszyły do Parku Etnograficznego w Tokarni. Skansen funkcjonuje od 1977 roku. Jest realizacją założeń naukowych etnografa i znawcy tradycyjnej kultury ludowej profesora Romana Reinfussa. Celem jego działalności było odtworzenie typowego układu osadniczego wiosek z różnych subregionów Kielecczyzny: Gór Świętokrzyskich, Wyżyny Krakowsko-Częstochowskiej, Wyżyny Sandomierskiej i Niecki Nidziańskiej.

Skansen jest piękny. Na terenie o powierzchni 65 ha zgromadzono 38 obiektów, które obrazują układ przestrzenny wsi – kształt zagród, ogrodzenia, małą architekturę. W niemal każdej chałupie możemy podglądnąć, jak wyglądał kiedyś warsztat pracy tradycyjnego rzemieślnika – stolarza, czy plecionkarza. Pejzaż wiejski, zbliżony do tego z XVIII i XIX wieku, uzupełniony jest obiektami przemysłu wiejskiego (wiatraki i kuźnia), budynkami użyteczności publicznej (szkoła, sklep), zabudowaniami dworsko-folwarcznymi, a także obiektami sakralnymi (kościół i kapliczki). Dopełnieniem architektury drewnianej jest dzika przyroda, lasek, przydomowe ogródki, które otaczają poszczególne grupy obiektów i oddzielają je od siebie. Wszystkie te elementy wzmagają wrażenie autentyczności i sprawiają, że zwiedzający mogą poczuć się tak, jakby znaleźli się w innym czasie i przestrzeni.

– Muszę przyznać, że ogromne wrażenie zrobiły na mnie te stare chaty i budynki, a w nich oryginalne eksponaty. Naprawdę był to nieziemski widok. Staliśmy przed ekspozycją i próbowaliśmy zgadnąć, co do czego może służyć. Nie wyobrażam sobie tak funkcjonować obecnie i podziwiam ludzi, którzy musieli żyć w tak skromnych warunkach – opowiada uczennica Wiktoria Bracik.

– Mnie najbardziej podobał się wiatrak z Grzmucina. Dzięki panu przewodnikowi, który bardzo ciekawie opowiadał nam o wszystkich obiektach, mieliśmy możliwość zobaczyć, jak wygląda mechanizm takiego wiatraka, pozwalający na obracanie całego budynku w kierunku wiatru, a także jak działają żarna. Z tej wycieczki dowiedziałem się też ciekawostkę, że Polski gont, czyli starodawne pokrycie dachu, był oznaką luksusu kiedyś, ale na Kielecczyźnie była to rzecz powszechna, którą każdy posiadał – dodaje uczeń Filip Mochocki.

Uczestników wycieczki zafascynował dom ze Skorzowa z XIX w., gdzie prezentowane jest wnętrze domu doktora Witolda Poziomskiego, lekarza pracującego niegdyś w Suchedniowie.

– W środku można zobaczyć poczekalnię, gabinet lekarski, sypialnię, salon i kuchnię. Wszystko wygląda tak, jakby ktoś zupełnie przed chwilą wyszedł stamtąd. Są tam sprzęty sprzed II wojny światowej, odkurzacz, radio i aparat telefoniczny. Jak mówił pan przewodnik, wszystkie meble są z epoki, a w gabinecie lekarskim możemy zobaczyć ustawiony na kozetce bardzo stary aparat do naświetlań i fotel ginekologiczny. Byłam zdziwiona, gdy to wszystko zobaczyłam – opowiada uczennica Milena Ryś.

Inną atrakcją, którą zapamiętali uczniowie, był dom organisty z Bielin, wzniesiony w połowie XIX w. Muzeum urządziło tam wystawę prezentującą dziewiętnastowieczną aptekę z miasteczka, a także wnętrza zamieszkiwane przez znaną rodzinę aptekarską Górbielów z Suchedniowa.

–  Odwzorowanie apteki – coś wspaniałego. Na półkach stoją szklane flasze i słoje, porcelanowe pojemniki, syfony, metalowe i drewniane puszki na zioła i minerały. Na aptecznej ladzie jest waga szalkowa, naczynie na pijawki i pulpit z księgą do wpisywania wydawanych recept. Dziś apteki wyglądają całkiem inaczej. Miło było zobaczyć, jak to wyglądało kiedyś. Nie spodziewałem się, że sprzedawano np. trucizny – mówi Bartosz Grunt.

Innym obiektem, który wzbudził spore zainteresowanie, była chałupa z Szydłowa, wybudowana w 1705 r., wewnątrz której dziś znajduje się wystawa ilustrująca warunki życia rodziny biednego żydowskiego krawca. W chałupie możemy obejrzeć ekspozycję warsztatu krawieckiego. Jest zatem maszyna do szycia, parawan, uszyte już ubrania, wiszące na manekinie, dodatki, sprzęty krawieckie, żelazka. Warto również wspomnieć o „sklepiku”,  czyli domu z Wąchocka z1863. Niegdyś dom ten stał w Wąchocku przy ulicy Starachowickiej, następnie został przeniesiony do skansenu. Wewnątrz zaaranżowano ekspozycję sklepu, który właśnie tak wyglądał w latach 30. ubiegłego wieku. Sklep oferował dość szeroki, jak na tamte czasy asortyment – można było tu kupić przysłowiowe mydło i powidło. Wszystkie meble i eksponaty są oryginalne, zaś na półkach i  witrynach ciekawskie oko dojrzy przedwojenne butelki, opakowania, słoiczki i słoje. W sklepiku obejrzymy też lodówkę, maszynkę do wyrobu lodów, dystrybutor do sprzedaży nafty i kolekcję galanterii papierniczej. Nad drzwiami wejściowymi do budynku wisi szyld: „POLSKI SKLEP SPOŻYWCZY.WŁADYSŁAW KORNECKI”. Przy budynku uczniowie postanowili zatrzymać się i zrobić wspólną fotografię. Uwagę wycieczkowiczów zwrócił oczywiście zabytkowy kościółek z Rogowa, pod wezwaniem Matki Bożej Pocieszenia (1763 r.) oraz wspaniały dwór z Suchedniowa ( XIX w.).

– Aby zobaczyć, co znajduje się w komnatach dworku, trzeba założyć specjalne obuwie. W środku naprawdę jest pięknie i widać, że w porównaniu do innych domków, mieszkali tu bogaci ludzie. Pokoje są ładnie zdobione różnymi bibelotami – obrazami, makatkami, figurkami, szkatułkami, trofeami myśliwskimi. W oknach wiszą haftowane firany i ciężkie kotary. Są kominki, meble drewniane, rzeźbione w niespotykane wzory, zegary. Jest salon, łazienka, pokój dziecięcy, pokój do prac gospodarczych, kuchnia i spiżarnia.  Jak się na to wszystko patrzy, aż ma się ochotę usiąść w fotelu jaśnie pana i pomarzyć sobie o dawnych ucztach i balach, które w tym dworku na pewno były wystawiane. Mam nadzieję, że jeszcze tu wrócimy, to była wspaniała wycieczka – uśmiecha się Daniel Kurzawa.

Pobyt w skansenie w Tokarni, to prawdziwa, emocjonująca lekcja historii dla uczestników OHP.

Fot. Młodzież podczas zwiedzania  Muzeum Etnograficznego w Tokarni

Autor tekstu i zdjęci: Ewelina Lewkowicz